top of page
SŁOWO SPORTOWE

Rozmowa z Szymonem Kołeckim, prezesem PZPC i byłym ciężarowcem. "Jestem gotowy do pobicia rekor

  • jakubfil
  • 26 paź 2015
  • 4 minut(y) czytania

Choć karierę sportową z powodu kontuzji kolana musiał zakończyć po igrzyskach olimpijskich w Pekinie, wciąż nie może żyć bez sportowej rywalizacji. Raz do roku startuje w zawodach w wyciskaniu sztangi leżąc. O swoich treningach, diecie opowiada jeden z najlepszych polskich sztangistów, a obecnie prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów – Szymon Kołecki.

Jak wygląda Twoja aktywność fizyczna po zakończeniu kariery sportowej?

SZYMON KOŁECKI: Niestety, z powodu kontuzji kolana i problemów po jego operacji, która wykonana została w 2008 roku, nie do końca było tak, jakbym sobie tego życzył. Prawda jest jednak taka, że bez ruchu nie byłbym w stanie żyć, bo właściwie od zawsze związany jestem ze sportem. Mój tato najpierw trenował akrobatykę, a później podnoszenie ciężarów. Kiedy byłem mały, zabierał mnie na salę i w ramach zabawy zadawał do wykonania różne ćwiczenia. Później zacząłem dźwigać na poważnie. Za swoje pierwsze prawdziwe zawody uważam mistrzostwa makroregionu, kiedy miałem 10 lat i rywalizowałem nawet z 14-latkami. Ważyłem 34 kg, a podrzuciłem 42 kg, i wśród tych 14-latków zająłem 2. miejsce. Później moje życie właściwie było podporządkowane sportowi. Dzisiaj już trudno jest mi pogodzić pracę w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów z regularnym treningiem.

Ale jakoś się udaje?

Udaje, choć nie zawsze. Niezależnie od tego, czy przygotowuję się do zawodów, czy staram się trenować sześć razy w tygodniu po 1,5 do 2 godzin. Raz w tygodniu odwiedzam też saunę. W okresie poza przygotowaniami do startów dwie jednostki treningowe to bardziej ogólnorozwojówka, przede wszystkim ćwiczenia aerobowe wykonywane na maszynie w siłowni. Do tego dochodzą elementy walki w parterze na macie i typowe ćwiczenia siłowe. Inaczej sytuacja wygląda bezpośrednio przed zawodami.

Zanim jeszcze opowiesz o tym, jak się do nich przygotowujesz, powiedz, co to za zawody?

Od 2013 roku raz w roku startuję w zawodach w wyciskaniu sztangi leżąc. Ze względu na kontuzję kolana nie mogę podnosić ciężarów, ale mogę je wyciskać na ławeczce. Powiem szczerze, że to dla mnie wielka mobilizacja do treningów. Bardzo się cieszę, że mam możliwość sprawdzenia swojej formy i tego, na jakim jestem etapie. Element rywalizacji sprawia, że trening nie jest bezcelowy.

No dobrze, to ile trwa to bezpośrednie przygotowanie do zawodów?

Realizuję taki swój 10-tygodniowy cykl, kiedy czas spędzam już tylko na siłowni, wykonując treningi specjalistyczne. W ostatnich dwóch tygodniach przygotowań mam zaplanowanych 12 jednostek treningowych. Wygląda to tak, że sześć treningów to wyciskanie, trzy treningi poświęcam na wzmocnienie barków, a kolejne trzy na wzmocnienie mięśni pleców.

I po takiej dawce ćwiczeń jesteś gotowy do bicia rekordu życiowego?

Nie można jeszcze zapominać o odpowiedniej diecie, ale tak: jestem gotowy. Choć w tym roku z pobiciem rekordu życiowego będzie trudno. Miałem problem: wiosną zerwałem mięsień i przeszedłem operację. Od czerwca całe przygotowania musiałem zaczynać od zera. Tak więc, jeśli zrobię wynik w okolicach tego zeszłorocznego, czyli około 220-225 kilogramów, będę bardzo zadowolony.

A jakie są Twoje ulubione ćwiczenia?

Zdecydowanie najbardziej lubiłem zawsze robić przysiady ze sztangą na plecach. Niestety, przez kontuzję nie mogę już tak trenować. W tej sytuacji pozostaje wyciskanie sztangi leżąc.

Na tym etapie potrzebujesz trenera, czy sam ze wszystkim sobie radzisz?

Mam już na tyle doświadczenia, że radzę sobie sam. Poza tym muszę szczerze przyznać, że ja nie zawsze mam czas na treningi. Liczne obowiązki sprawiają, że nie zawsze te moje treningi wyglądają tak jak powinny, w związku z czym uważam, iż angażowanie w to jeszcze trenera byłoby nie w porządku wobec takiej osoby. Oczywiście mam kolegów, którzy mnie asekurują dla bezpieczeństwa, razem startujemy, razem się przygotowujemy, więc często wymieniamy się doświadczeniami.

Wspomniałeś o diecie. Rzeczywiście restrykcyjnie jej przestrzegasz?

Jeśli jestem w domu i mam na to czas, to jak najbardziej. Prawda jest jednak taka, że jak dużo pracuję i podróżuję po Polsce, nie zawsze mam czas, by przygotować sobie jedzenie w pojemnikach. Czasem też nie ma możliwości, żeby zjeść coś zdrowego w restauracji, więc bywa, że kończy się na hamburgerze.

A kiedy masz na to czas, jakie posiłki sobie przygotowujesz?

Około godziny 7 rano jem śniadanie, które składa się najczęściej z ryżu z oliwą z pestek winogron i z rodzynkami. Do tego gotuję trzy jajka, czasem też jem jakieś warzywa, np. pomidory. To wszystko na godzinę przed treningiem. Bezpośrednio przed nim wypijam gainera. Trening zaczynam chwilę po 8 i zazwyczaj trwa on około dwóch godzin. Po godzinie 12 mam zaplanowany następny posiłek. Jem wtedy mięso z kaszą i warzywami. Taki zestaw powtarzam też o 15.30. Wieczorem tylko lekka kolacja. Jeśli chodzi o dietę, to chyba łatwiej mi powiedzieć, czego unikam, niż co jem.

Czyli czego unikasz?

Na pewno słodyczy, smażonych posiłków, fast foodów (choć nie zawsze się da), jedzenia o wysokim indeksie glikemicznym, pieczywa, soków i coli.

Co to jest gainer?

Gainer to rodzaj odżywki węglowodanowo-białkowej, wspomagającej budowę masy mięśniowej. Suplementacja gainerem to idealne rozwiązanie dla kulturystów i osób trenujących sporty siłowe, którzy mają kłopoty z budową masy mięśniowej.

Ta dieta gwarantuje Ci to, że chudniesz, utrzymujesz wagę?

Nie. Ja właśnie muszę „robić wagę”, czyli nieco przytyć przed zawodami. W dniu rywalizacji powinienem ważyć 110-111 kg. Czyli ok. 10-12 kg trzeba przytyć. Wbrew pozorom, zrobić to rozsądnie nie jest wcale łatwo. Więc w przyszłym roku muszę się postarać utrzymywać wagę na poziomie 105 kg, by nie trzeba było aż tak dużo tyć.

Rozmawiała

ALEKSANDRA SZUMSKA

 
 
 

Opmerkingen


Warto przeczytać
Niedawno dodane
Archiwum
Tagi
Bądź na bieżąco
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

Wszelkie prawa zastrzeżone Słowo Sportowe © 2015. 

bottom of page